Za „polskie obozy” pod sąd.

Komunikat w sprawie stanowiska rzecznika generalnego TSUE Michala Bobeka, który zaopiniował, że można w Polsce pozwać zagranicznego wydawcę za użycie fałszującego historię zwrotu „polskie obozy”.

Rzecznik generalny TSUE: można w Polsce pozwać zagranicznego wydawcę za „polskie obozy”.

Od kiedy niemieccy wydawcy zaczęli być pozywani w Polsce za posługiwanie się w mediach wadliwymi kodami pamięci, w tym określeniami o „polskich obozach”, ich prawnicy w procesach zabiegali o uznanie poglądu, że tego rodzaju sprawy winny być rozpatrywane przez niemieckie sądy.

Spór dotyczył wykładni przepisu art. 7 pkt 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1215/2012 z dnia 12 grudnia 2012 r. w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych (Dz.U. 2012, L 351, s. 1) Jak on stanowi: „Osoba, która ma miejsce zamieszkania [miejsce zamieszkania lub siedzibę] na terytorium państwa członkowskiego, może być pozwana w innym państwie członkowskim: m.in. w sprawach dotyczących czynu niedozwolonego lub czynu podobnego do czynu niedozwolonego – przed sądy miejsca, w którym nastąpiło lub może nastąpić zdarzenie wywołujące szkodę.”

Na gruncie tego przepisu w orzecznictwie TSUE przyjął się pogląd, ugruntowany przez orzeczenie z dnia 25 października 2011 r. w sprawie eDate Advertising i in. (C‑509/09 i C‑161/10, EU:C:2011:685), że w przypadku pomówienia dokonanego za pomocą Internetu, mającego nieograniczony zasięg, osoba poszkodowana może pozwać zagraniczny podmiot odpowiedzialny za to pomówienie w państwie, w którym znajduje się jego tzw. „centrum spraw życiowych”. Najczęściej jest to miejsce zamieszkania osoby pomówionej lub jej siedziba (w przypadku jednostek organizacyjnych).

W związku z tym, od sprawy Pana Zb. Osewskiego, który pozwał przed polskim sądem wydawcę Die Welt, polskie sądy nie kwestionowały swojej kompetencji do rozstrzygania tego rodzaju spraw, opierając się na wykładni unijnych przepisów jurysdykcyjnych. Jednakże, Sąd Apelacyjny w Warszawie w 2019r. w sprawie szefa związku byłych więźniów obozów koncentracyjnych [nazwisko utajnione decyzją Prezesa TSUE] przeciwko bawarskiemu wydawcy, który określił obóz zagłady w Treblince „polskim”, w 2019r. skierował do TSUE zapytanie prejudycjalne. Powziął bowiem wątpliwość, czy powyższy łącznik „centrum spraw życiowych” ma zastosowanie do przypadków, gdy dyfamacyjna wypowiedź nie odnosi się wprost do konkretnej osoby. Zdaniem polskiego sądu bowiem, taka wypowiedź może potencjalnie godzić w dobra osobiste wielu Polaków zamieszkałych w zasadzie na całym świecie. Bawarski wydawca nie mógł zatem racjonalnie przewidzieć, w którym państwie zostanie pozwany, pomawiając Polskę o utworzenie obozów zagłady.

We wtorek swoje stanowisko w tej sprawie wyraził rzecznik generalny TSUE Michal Bobeka. Wskazał, że przepis art. 7 pkt 2 w/w rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1215/2012 należy rozumieć w ten sposób, że „ustalenie jurysdykcji opartej na łączniku centrum interesów życiowych nie wymaga, aby zamieszczone w Internecie treści, które miały zgodnie z twierdzeniem powoda spowodować szkodę lub krzywdę, wskazywały z imienia lub nazwiska konkretną osobę.” Jednocześnie rzecznik generalny wyjaśnił, że polski sąd badający swoją jurysdykcję, winien rozważyć, czy związek pomiędzy nim a zawisłym przed nim sporem prawnym jest na tyle „ścisły”, aby nie zostało zagrożone prawidłowe sprawowanie wymiaru sprawiedliwości. Sąd polski winien zatem rozważyć, czy okoliczności sprawy są tego rodzaju, że niemiecki wydawca zagraniczny mógł przewidywać, że jego wypowiedź wywoła krzywdę i szkodę na terenie Polski, przez co mógł „racjonalnie przewidywać”, że zostanie pozwany przed polskim sądem. Przy tym, z opinii rzecznika generalnego wynika jasno, że sama okoliczność, że potencjalni pokrzywdzeni mogą mieszkać w różnych państwach, wbrew stanowisku Komisji Europejskiej i prawników pozwanego wydawnictwa, nie ma znaczenia dla badania jurysdykcji sądowej. Kryteriami zaś pozwalającymi ocenić związek pomiędzy danym sądem (np. polskim sądem) a daną sprawą (żądaniem usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych), może być m.in. charakter, treść i zasięg dyfamacyjnej publikacji.

Opinia rzecznika generalnego TSUE nie jest wiążąca. W przypadku, gdy sędziowie TSUE podzielą pogląd rzecznika Michala Bobeka, Polacy wciąż będą mogli wnosić do polskich sądów pozwy przeciwko zagranicznym (w obrębie UE) wydawcom, którzy posługują się wadliwymi kodami pamięci i przypisują w swoich internetowych publikacjach Polakom utworzenie polskich obozów. Muszą się jednak liczyć z tym, że ze względu na konkretne okoliczności sprawy, w tym charakter wypowiedzi, jego treść czy zasięg, polski sąd może uznać jednak, że niemiecki wydawca nie mógł przewidywać, że w ten sposób naruszy dobra osobiste Polaków, a zatem – może być pozwany przed polskim sądem. Trudno jednak sobie jednak wyobrazić, aby niemiecki wydawca nie mógł przewidywać, że przypisując Polakom sprawstwo zbrodni popełnionych w obozach zagłady, może w ten sposób uczynić krzywdę Polakom.

Pozostaje liczyć na to, że sędziowie luksemburscy nie poddadzą się presji Komisji Europejskiej, która stanęła po stronie niemieckich wydawnictw, pragnąc pozbawić polskich obywateli dobrodziejstwa przepisów unijnych uprawniających ich do pozywania w Polsce niemieckich wydawnictw naruszających dobra osobiste Polaków. Jest to kolejne świadectwo, że Komisja Europejska stała się w UE rzecznikiem interesów niemieckich. Dowiodła tego wcześniej, ignorując postanowienie niemieckiego BGH wydane w sprawie Pana Karola Tendery, odmawiające wykonania w Niemczech prawomocnego wyroku polskiego sądu. Jest to orzeczenie precedensowe rzutujące na sprawowanie wymiaru sprawiedliwości przez wszystkie niemieckie sądy. Choć wydane w sprzeczności z unijną zasadą wzajemnego uznawania przez państwa członkowskie w obrębie UE wyroków sądów innych państw członkowskich, nie stanowi dla Komisji Europejskiej problemu. TSUE w sprawie Pana Karola Tendery przeciwko ZDF nie miał szansy wypowiedzieć się. Teraz, w sprawie zaś szefa polskiego związku byłych więźniów obozów zagłady, TSUE ma szanse stanąć po stronie polskich członków UE, tj. zachować swoją dotychczasową linię orzeczniczą i nie odbierać Polakom możliwości ochrony swoich dóbr osobistych, naruszanych przez zagranicznych wydawców, przed polskimi sądami.