Mec. Lech Obara wyróżniony statuetką „Animus et semper fidelis”

Mec. Lech Obara został wyróżniony statuetką „Animus et semper fidelis”. Nagrodę wręczono 23 lutego 2019 r. w trakcie obchodów 99 rocznicy zaślubin polski z morzem. Zachęcamy do zapoznania się z treścią wygłoszonego na tę okoliczność referatu na temat historii kłamstwa o „polskich obozach zagłady” oraz prawnych aspektów walki z wadliwymi kodami pamięci.

RELACJA Z WYDARZENIA (kliknij odnośnik)

 

Szanowni Państwo,
Jest to dla mnie zaszczyt, że mogę tu być dzisiaj z Państwem. Cieszę się, że istnieje takie Stowarzyszenie, przede wszystkim tacy ludzie, którzy tworzą to Stowarzyszenie, dla których Polska stanowi wartość godną poświęcenia. W  dzisiejszym świecie, w dzisiejszym społeczeństwie, stopniowo opanowywanym przez ideologie podważające podstawowe wartości jak wiara, rodzina, honor czy wreszcie poczucie wspólnoty narodowej szczególna odpowiedzialność ciąży na takich organizacjach jak Wasze Stowarzyszenie. Tym bardziej nie sposób nie cieszyć się ze spotkania z ludźmi przenikniętymi rzeczywistą troską o te tradycyjne wartości.
Organizator dzisiejszego spotkania nie narzucał mi tematu referatu. Domyślam się, że oczekiwano ode mnie sprawozdania z wieloletniej batalii prawnej w obronie godności narodowej. Batalia ta jest główną misją Stowarzyszenia Patria Nostra, łączącego byłych m.in. więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych z prawnikami oraz naukowcami. Wśród członków Stowarzyszenia wymienić warto mec. Szymona Topę, dr. Filipa Rakiewicza, prof. Aurelię Nowicką z UAM oraz Piotra Dubera. Planowałem przedstawić Państwu dorobek procesów z niemieckimi mediami.
Wydarzenia ostatnich dni, głośne wypowiedzi polityków i dziennikarzy skłoniły mnie jednak do zmiany planów. Postanowiłem, ograniczając nawet mój referat odnieść się zwłaszcza do wypowiedzi amerykańskiej dziennikarki Andrei Mitchell o „walce Żydów z polskim i nazistowskim reżimem” . Wypowiedź ta jak w soczewce ukazuje problem tzw. wadliwych kodów pamięci. Innymi pojawiającymi się wadliwymi kodami pamięci są m.in. „polski Auschwitz”, „polskie obozy” czy nawet „polskie gestapo”. Od razu można zauważyć, że pojęcie naziści jest pojęciem odetnicyzowanym, pozbawionym odniesienia do konkretnego narodu. Kto wie może w przyszłości w przestrzeni publicznej pojawią się głosy o narodzie nazistowskim, który w latach 1933-1945 panował na terytorium Niemiec?
Warto zadać sobie pytanie jak doszło do powstania tych wadliwych kodów pamięci?
Okazuje się, że geneza tych kłamstw sięga lat 50-tych XX wieku. Kłamliwy termin „polskie obozy koncentracyjne” stworzyli pod koniec lat pięćdziesiątych funkcjonariusze wywiadu Republiki Federalnej Niemiec, którzy w czasie wojny pracowali dla III Rzeszy. To byli ludzie, którzy po kapitulacji Niemiec znaleźli się w strefach okupowanych przez aliantów zachodnich. Wielu z nich, w celu uniknięcia odpowiedzialności za zbrodnie wojenne poszło na współpracę z Amerykanami. Zaczęli także pracować na polu polityki historycznej. W działania te zaangażowani byli m.in. eksnaziści Reinhard Gehlen i Alfred Benzinger, po wojnie twórcy zachodnioniemieckiego wywiadu. Zdaniem badacza niemieckiej historii, prof. Grzegorza Kucharczyka „kariera kłamstwa o „polskich obozach” przyspieszyła po 1989 r.”. Dzięki pracy wymienionych wcześniej funkcjonariuszy, kłamstwa te zatryumfowały na terenie Niemiec. Dlaczego jednak podobne fałsze wygłaszają Żydzi? Niestety fakty historyczne wskazują, że i oni mieli udział w karierze tego kłamstwa. 14 marca 1960 roku w hotelu Waldorff Astoria w Nowym Jorku doszło do historycznego spotkania. Na zaproszenie Ben Guriona, ówczesnego premiera Izraela, przybył kanclerz Niemiec Konrad Adenauer. Jak pisze niemiecki autor Rolf Vogel w swojej książce „Deutschland Weg nach Izrael” (Droga Niemiec do Izraela), Ben Gurion zakomunikował Adenauerowi, że skoro „dzisiejsze Niemcy nie są Niemcami wczorajszymi”, to w żydowskiej modlitwie za ofiary niemieckiego ludobójstwa w czasie II wojny światowej, słowo Niemcy zostanie zastąpione słowem naziści. Na marginesie można dodać, że musiało to mieć związek z ogromnymi odszkodowaniami jakie wcześniej Izraelczycy uzyskali od RFN- na mocy umowy z dnia 11 września 1952 (równowartość ok. 24 mld dolarów dziś). Co ciekawe, zgodnie z treścią tej umowy Niemcy zobowiązali się do wypłaty odszkodowań za mienie (również bezspadkowe) z terenów, które podczas II wojny znajdowały się „pod niemiecką władzą”. Tak się złożyło, że współczesna Polska zajmuje obszar, który albo do Niemców należał, albo był przez nich okupowany.
Nazwijmy rzecz po imieniu, już od kilkudziesięciu lat  prowadzona jest wobec naszego Narodu  wroga kampania propagandowa. Jeden z szefów peerelowskiej propagandy, Maciej Szczepański powiedział kiedyś, że dobra propaganda to codzienne wbijanie miliona gwoździ w milion desek. Innymi słowy groźne jest nie tyle pojawianie się kłamstw na temat naszego narodu, ale ich skala oraz częstotliwość występowania. Tylko w latach 2008- 2017 polscy dyplomaci na całym świecie złożyli 1412 interwencji oraz protestów przeciwko używaniu w przestrzeni publicznej kłamliwych sformułowań o polskim udziale w zbrodniach II wojny światowej. Liczba zakłamujących historię zwrotów w zagranicznych mediach wzrasta- w roku 2017 r. interwencji MSZ było aż 233, w porównaniu do np. 151 w 2014 r.
Czy te protesty odniosły jakikolwiek skutek?
W najpopularniejszej internetowej wyszukiwarce Google, w trakcie wyszukiwania następuje automatycznie dopasowanie słowa „polski” do sformułowania „obozy śmierci”. Jest to bardzo niepokojące zważywszy na fakt, że w dzisiejszych czasach głównym źródłem wiedzy, szczególnie dla młodych ludzi jest Internet.
Prof. Witold Kieżun w Kanadzie zrobił ankietę wśród swoich studentów: jakiej narodowości byli naziści? (bo nigdzie się nie pisze o zbrodniach niemieckich, tylko nazistowskich). Na 102 studentów 62 napisało – polskiej. Zapytał: „dlaczego?” Odpowiedzieli: „Dlatego, że są polskie obozy koncentracyjne. A wiadomo, że obozy koncentracyjne były organizowane przez nazistów, żeby mordować Żydów. Wobec tego naziści to są Polacy.”. W niedawno opublikowanym, a już osławionym artykule Jerusalem Post padają słowa o nazistowskich zbrodniach i polskiej współwinie (nazi crimes, Polish people complicit in the Holocaust). Jak widać kryterium etniczne zastosowano jedynie wobec rzekomych pomocników zbrodniarzy.
Nie jest jednak prawdą, że istnieje jeden ośrodek- centrum które koordynuje antypolską propagandę. Gros kłamliwych publikacji jest wyrazem braku elementarnej wiedzy historycznej, efektem owych „milionów wbitych gwoździ”.
Uważam, że najważniejszym zagrożeniem dla reputacji naszego narodu nie są nawet same kłamliwe określenia, lecz cały system kłamstwa który funkcjonuje na niektórych krajach Europy oraz w Stanach Zjednoczonych. Wiadomości medialne czy wypowiedzi polityków dają oczywiście największy rozgłos, lecz nie zapominajmy, że fałsze na temat historii II wojny światowej czy Holocaustu sączone są codziennie w wielu szkołach czy uczelniach.
W mojej ocenie naszym celem strategicznym nie powinno być tylko reagowanie na krzywdzące nagłówki gazet czy wybryki polityków, lecz stworzenie sytuacji w której nikt nie będzie na tyle nierozsądny, aby w ogóle publikować kłamliwe treści.
Społeczność międzynarodowa oraz rządy wielu państw świata próbują sobie radzić, lepiej lub gorzej z kłamstwami na temat Holocaustu. Mówiąc szerzej, prawna walka z antysemityzmem trwa bez mała od końca XIX wieku, od słynnej sprawy Dreyfusa. Dla nas, walczących z antypolonizmem płyną z tego dwa wnioski- po pierwsze musimy być gotowi na długi marsz- jeszcze wiele czasu minie zanim publikowanie oszczerstw na nasz temat będzie tylko powszechnie piętnowanym marginesem. Po drugie, do tego celu przybliżyć nas może nie tylko codzienna ciężka praca edukacyjna, ale także aktywny udział w procesach sądowych o charakterze przełomowym dla linii orzeczniczej jak i dla świadomości społecznej za granicą. Warto brać przykład z naszych „starszych braci w wierze”, którzy już od stu lat, za pomocą Ligi Przeciw Zniesławieniom (ADL), walczą z każdym przejawem kłamstwa oświęcimskiego i szerzej ze wszelkimi przejawami antysemityzmu. Dzięki konsekwentnej walce spowodowali oni, że np. w celu uzyskania odszkodowań od francuskich i holenderskich kolei za współudział w Holocauście nie muszą nawet wszczynać procesów- wystarczy zwykłe wezwanie przedsądowe.
Jeśli zaś mowa o procesach to warto myślę tu o tzw. litygacji strategicznej czyli szczególnego rodzaju działaniach podejmowanych w interesie publicznym. Istotą litygacji jest walka z naruszeniami prawa oraz uzyskanie jak największego rozgłosu i efektu erga omnes. Litygacja polega wszczynaniu postępowania przed sądem, w celu kształtowania systemu prawnego poprzez precedensowy charakter rozstrzygnięcia, zmianę prawa lub istotną zmianę praktyki jego stosowania.
Jako weteran procesów z mediami fałszującymi historię czuję się w obowiązku przekazać państwu aktualne wieści z frontu. Mam dwie wiadomości: dobrą i złą. Dobra wiadomość jest taka, zarówno sądy polskie jak i niemieckie dostrzegają problem i wydają wyroki piętnujące naruszanie godności naszego narodu. PRASA…
W roku 2009 odbyła się pierwsza sprawa z powództwa Zbigniewa Osewskiego – wnuka byłego więźnia niemieckiego obozu pracy w Sztumie i byłego więźnia niemieckiego obozu w Deutsch Eylau przeciwko Axel Springer SE – wydawcy dziennika Die Welt. Pozew został wniesiony przez reprezentującą go Kancelarię Radców Prawnych „Lech Obara i Współpracownicy”, a od roku 2012 także przez Stowarzyszenie Patria Nostra, do Sądu Okręgowego w Warszawie. Początkowo Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił pozew, ale w związku z uwzględnieniem przez Sąd Apelacyjny w Warszawie zażalenia, został mu w 2011 r. nadany bieg (sygn. akt II C 10/11). W dniu 5 marca 2015r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo, co zostało przez powoda zaskarżone apelacją do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. W dniu 31 marca 2016 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie (I ACa 971/15) uznał, iż, po pierwsze, sprawę może rozstrzygać sąd polski; po drugie, w sprawie należy stosować prawo polskie; po trzecie, że wskazane w pozwie dobra, tj. godność narodowa i tożsamość narodowa, mieszczą się w kategorii dóbr osobistych chronionych na zasadzie art. 24 KC; po czwarte, że inkryminowane w pozwie określenie „polski obóz koncentracyjny” może naruszyć dobra osobiste, wnuka byłego więźnia jednego z obozów koncentracyjnych; po piąte, że spośród przewidzianych przez kodeks cywilny form usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych, właściwy w tej sprawie są przeprosiny – oświadczenie w odpowiedniej treści i formie. Ponieważ pozwany złożył wcześniej i w trakcie procesu oświadczenie przepraszające publicznie, zostało to uznane przez sąd za wystarczającą sankcję usuwającą i naprawiającą skutki krzywdy powoda. W konsekwencji sąd II instancji oddalił dalsze żądanie – zapłaty kwoty 1.000.000 zł na wskazany cel społeczny oraz zakazu używania zwrotu „polski obóz” przez koncern Axel Springer SE.
Wyrok sygn akt I ACa 971/15:
„Rozpowszechnianie tego typu sformułowań jest sprzeczne z prawem i doprowadziło do naruszenia dobra osobistego powoda: Pana Zbigniewa Osewskiego, w postaci poczucia tożsamości narodowej i godności narodowej. Powód mógł wystąpić z takim roszczeniem. Swoimi wypowiedziami Axel Springer Societas Europea (Axel Springer spółka europejska) w Berlinie wkroczył w sferę wartości o charakterze niemajątkowym, wiążących się z osobowością powoda”
 „Słowa o polskich obozach koncentracyjnych godzą nie tylko w pamięć o ofiarach zbrodni obozów koncentracyjnych ale także w wewnętrzne przekonanie jednostki (powoda) o jego własnej wartości, nieposzlakowaniu jako członka narodu polskiego, w poczucie i wolę zachowania więzi istniejących w tej sferze. Wzbudzają uzasadniony niepokój psychiczny o to, w jaki sposób może on być postrzegany jako Polak przez członków innych grup społecznych, czy w oczach innych narodów uchodzić będzie za członka narodu niesplamionego krwią milionów ofiar obozów zagłady, czy też narodu niosącego brzemię zbrodniczej przeszłości. Owa relacja pomiędzy jednostką a wspólnotą narodową i jej dziedzictwem, mająca bezpośredni wpływ na poczucie godności osobistej jednostki i dobre imię każdego Polaka, każe przyjąć, że zarzut postawiony grupie jaką jest naród jako całość, jest zarzutem godzącym bezpośrednio w dobra osobiste każdego, kto się z tą grupą utożsamia.”
Kolejny pozwany to Mittelbayerischer Verlag KG z siedzibą w Regensburgu.
W internetowych publikacjach gazety nazwano „polskimi obozami” niemieckie obozy zagłady w Sobiborze, Treblince i Bełżcu. Faktem tym poczuł się dotknięty Polski Związek Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych, reprezentowany przez prezesa Stanisława Zalewskiego i to w jego imieniu prawnicy z Patria Nostra złożyli pozew.
Stowarzyszenie żąda zakazania pozwanemu rozpowszechniania w jakikolwiek sposób określeń „polski obóz zagłady” lub „polski obóz koncentracyjny”, a także jego odpowiedników w języku angielskim, niemieckim i jakimkolwiek innym, określając w ten sposób niemieckie obozy koncentracyjne i niemieckie obozy zagłady zlokalizowane w okresie II Wojny Światowej na terenie okupowanej Polski. Chce też, aby sąd nakazał opublikowanie w języku niemieckim, na portalu internetowym http://www.mittelbayerische.de i pozostawienie przez okres 1 miesiąca, na stronie głównej w ramce wyboldowaną czcionką 14 pt na własny koszt oświadczenia w języku niemieckim następującej treści:
„Mittelbayerischer Verlag KG, wydawca portalu internetowego  www.mittelbayerische.de wyraża ubolewanie z powodu pojawienia się w dniu 15 kwietnia 2017 r. na portalu www.mittelbayerische.de w artykule pt. Ein Kämpfer und sein zweites Leben, nieprawdziwego i fałszującego historię Narodu Polskiego określenia, sugerującego, jakoby obóz zagłady w Treblince został wybudowany i prowadzony przez Polaków i przeprasza Pana Stanisława Zalewskiego, który był więziony w niemieckim obozie koncentracyjnym, za naruszenie jego dóbr osobistych, w szczególności tożsamości narodowej (poczucia przynależności do Narodu Polskiego) i jego godności narodowej.”
Ponadto prawnicy stowarzyszenia wnoszą zasądzenie od pozwanego na rzecz Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych kwoty 50 tys. złotych.
Wnoszą też o sporządzenie opinii biegłego z zakresu polityki historycznej Niemiec lub instytutu naukowego, aby na podstawie dotychczas przeprowadzonych badań lub badań przeprowadzonych przez siebie na potrzeby niniejszej sprawy, wypowiedziano się w przedmiocie, czy posługiwanie się przez niemieckie redakcje prasowe określeniem „polski obóz koncentracyjny” lub „polski obóz zagłady” jest przejawem niemieckiej polityki historycznej (polityki pamięci) oraz czy niemiecka polityka historyczna (polityka pamięci) dąży do umniejszenia odpowiedzialności Niemiec za zbrodnie Holokaustu.
PORTAL INTERNETOWY…
Sprawa z powództwa Janiny Luberdy-Zapaśnik – byłego więźnia obozu w Lebrechsdorff, reprezentowanej przez prawników stowarzyszenia Patria Nostra przeciwko wydawcy FOCUS Online – Tommorow Focus Media GmbH za publikację zwrotu „polski obóz zagłady” wobec obozu w Sobiborze i Treblince. Pozew został wniesiony do Sądu Okręgowego w Olsztynie  w czerwcu 2013 r. (I C 726/13). Sąd wyrokiem z dnia 24 lutego 2015 r. oddalił go. Sąd wskazał, że spośród przewidzianych przez kodeks cywilny form usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych, właściwe w tej sprawie są przeprosiny – oświadczenie w odpowiedniej treści i formie. Ponieważ pozwany złożył wcześniej oświadczenie przepraszające publicznie, co zostało uznane przez sąd za wystarczającą sankcję usuwającą i naprawiającą skutki krzywdy powoda. W konsekwencji oddalił kolejne żądanie zakazu używania zwrotu „polski obóz” przez koncern wydawniczy Tommorow Focus Media GmbH. Wyrok ten został przez powoda zaskarżony apelacją, ale rozpatrujący ją Sąd Apelacyjny w Białymstoku w wyroku z dnia 30 września 2015 r. (I ACa 403/15) podtrzymał stanowisko Sądu I instancji.
SA w Białymstoku w uzasadnieniu swojego wyroku wyraził jednak  pogląd, że określenia „polski obóz zagłady” użyte w stosunku do obozów w Sobiborze i w Treblince mogą naruszać dobra osobiste, tj. godność narodową i poczucie tożsamości narodowej więźniów obozów zagłady w Sobiborze i w Treblince (lub ich bliskich) w razie łączności ich z narodem polskim w postaci prawdy o historii narodu polskiego.
TELEWIZJA…
Sprawa z powództwa Karola Tendery – byłego więźnia obozu w Auschwitz, reprezentowanego przez prawników stowarzyszenia Patria Nostra, który wystąpił z pozwem przeciwko drugiemu kanałowi publicznej niemieckiej telewizji ZDF za nazwanie nazistowskich obozów koncentracyjnych w Oświęcimiu i Majdanku „polskimi obozami zagłady”.
Sprawa zawisła przed Sądem Okręgowym w Krakowie (I C 151/14). W dniu 25 kwietnia 2016 r. Sąd Okręgowy w Krakowie oddalił powództwo, uznając, że opublikowane na stronie internetowej pozwanej ZDF przeprosiny skierowane do wszystkich potencjalnie pokrzywdzonych jest wystarczające do usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych powoda. Wyrok ten został zaskarżony przez powoda. Apelację powoda, już na etapie postępowania drugoinstancyjnego, poparł Rzecznik Praw Obywatelskich RP, przystępując do sprawy. W efekcie Sąd Apelacyjny w Krakowie w wyroku z dnia 22 grudnia 2016 r. (I ACa 1080/16) nakazał pozwanej niemieckiej telewizji przeprosić na swojej stronie internetowej powoda, uznając pozostałe żądania pozwu za zbyt daleko idące.
Odpowiedni tekst miał być widoczny na głównej stronie internetowej przez trzydzieści dni. Jednak niemiecki nadawca „obszedł” nakaz, publikując odnośnik „Przeprosiny Karola Tendery” i niewielki tekst w formie grafiki na dole strony.
W styczniu 2017 pełnomocnicy Karola Tendery, Mec. Lech Obara i Mec. Szymon Topa ze stowarzyszenia Patria Nostra, zwrócili się do sądu w Moguncji, aby ten uznał, że ZDF musi w pełni wykonać wyrok krakowskiego sądu. Sąd rozpatrzył wniosek przychylnie. Prawnicy ZDF zaskarżyli jednak decyzję sądu w Moguncji do Wyższego Sądu Krajowego w Koblencji.
Postanowieniem z dnia 11 stycznia 2018 r. Wyższy Sąd Krajowy w Koblencji ostatecznie oddalił skargę telewizji ZDF na postanowienie Sądu Krajowego w Moguncji uznając, że wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie nadaje się do wykonania w Niemczech.
Nasze wysiłki doprowadziły nawet do przyjęcia przez sądy nowej doktryny prawa- w ubiegłym roku Wyższy Sąd Krajowy w Koblencji uznał, że Karolowi Tenderze należą się przeprosiny jako byłemu więźniowi niemieckiego obozu koncentracyjnego na polskim terytorium.  Godność i reputacja Pana Tendery podlegają ochronie w światowej przestrzeni publicznej.
Niedawno dzięki w sprawie z udziałem Pani adwokat Moniki Brzozowskiej-Pasieki zapadł wyrok w głośnej sprawie serialu „Nasze Matki Nasi Ojcowie” szkalującego żołnierzy Armii Krajowej. Krakowski Sąd Apelacyjny uznał żądania żołnierza Armii Krajowej Zbigniewa Radłowskiego oraz Światowego Związku Żołnierzy AK. Na mocy tego wyroku producenci serialu zobowiązani są do przeproszenia powodów i do zapłaty 20 tys. zł. zadośćuczynienia.
Mówiłem państwu, że mam też złą wiadomość. Okazuje się, bowiem, że uzyskanie korzystnego prawomocnego wyroku może być dopiero początkiem drogi do sprawiedliwości. Na poważny problem napotykamy na etapie wykonania wyroków w Niemczech.  W ubiegłym roku niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości uznał, że gdyby Niemcy uznały wyrok polskiego sądu, nastąpiłoby „oczywiste naruszenie fundamentalnego prawa wolności opinii oraz mediów”. Ta wydumana teza została podparta tzw. klauzulą porządku publicznego czyli zasadą wyłączającą uznanie wyroku obcego państwa jeżeliby to uznanie miało skutki sprzeczne z podstawowymi zasadami porządku prawnego państwa uznającego. Klauzula ta jest stosowana niezwykle rzadko przeciwko orzeczeniom z innych państw członkowskich Unii Europejskiej. W przeszłości używano jej np. w celu odmowy uznania wykonalności wyroków amerykańskich sądów zasądzających bardzo wysokie odszkodowania karne (tzw. damages), małżeństw poligamicznych czy arabskich rozwodów przez odrzucenie (talaq). Już to krótkie wyliczenie wskazuje na nadzwyczajny charakter klauzuli porządku publicznego. Odmowy wykonania wyroku z innego państwa unijnego z powołaniem na naruszenie materialnoprawnych zasad porządku publicznego są prawie nieznane. Tym bardziej dziwi fakt wykorzystania klauzuli porządku publicznego w  sprawie p. Karola Tendery. Czy złożenie przeprosin za kłamstwa o historii II wojny światowej jest sprzeczne z porządkiem publicznym RFN? Postanowienie niemieckiego Sądu Najwyższego ma charakter precedensowy. Zostało przez nas zaskarżone do niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego.
W naszej ocenie, Federalny Trybunał Sprawiedliwości swoim postanowieniem naruszył szereg norm powszechnie obowiązującego prawa Unii Europejskiej. Dokonując merytorycznej analizy wyroku polskiego sądu Trybunał obraził m.in. przepis art. 52 Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1215/2012 z dnia 12 grudnia 2012 r. w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych zgodnie z którym: „Orzeczenie wydane w państwie członkowskim nie może być w żadnym wypadku przedmiotem kontroli merytorycznej w wezwanym państwie członkowskim.”. Sprzeciw budzi także zastosowanie w przedmiotowej sprawie klauzuli porządku publicznego. Klauzula ta, zwłaszcza w ramach porządku prawnego Unii jest wszakże środkiem zupełnie wyjątkowym. Użycie jej w sprawie, w której fałszywy i krzywdzący charakter pierwotnej wypowiedzi nie budzi żadnych wątpliwości jest rażącym naruszeniem art. 45 wspomnianego rozporządzenia.
Orzeczenie Federalnego Trybunału Sprawiedliwości (BGH) w Karslruhe spotkało się w kraju i za granicą ze stanowczą krytyką przedstawicieli doktryny prawa europejskiego oraz prawa prywatnego międzynarodowego.
Dr Maciej Zachariasiewicz, czołowy polski specjalista w przedmiocie klauzuli porządku publicznego wskazał, że „Odmowy wykonania wyroku z innego państwa unijnego z powołaniem na naruszenie materialnoprawnych zasad porządku publicznego są prawie nieznane. Decyzja BGH z 19 lipca 2018 r. ma więc charakter precedensowy. Pytanie, które się nasuwa jest jednak takie: na ile mamy tu do czynienia jedynie z zupełnie wyjątkową sytuacją – ot wypadkiem przy pracy – a na ile jest to zwiastun tendencji narastającego braku zaufania do polskiego wymiaru sprawiedliwości i polskiego prawa w ogóle?”. Zwracając uwagę na negatywne konsekwencje orzeczenia dr Zachariasiewicz przewiduje, ze „Orzeczenie BGH nie wróży dobrze przyszłości systemu wzajemnego uznawania orzeczeń: ani w relacjach polsko-niemieckich, ani w całej Europie w ogóle.”
Głosy krytyczne napływają także z zagranicy- zdaniem prof. Burkharda Hessa, założyciela Instytutu Maxa Plancka w Luksemburgu: „(…) Jednakże, zgodnie z dobrze ugruntowanymi zasadami uznawania orzeczeń należy zastąpić sentencję wyroku zagranicznego formułą mu bliską. Ta pozytywna opcja została całkowicie pominięta w orzeczeniu FTS. W związku z tym zastanawiam się dlaczego FTS po prostu nie uznał wykonalności wyroku polskiego sądu (…)”
Postanowienie Federalnego Trybunału Sprawiedliwości zostało zaskarżone do niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Pełnomocnik Pana Karola Tendery, Pan Mec. Piotr Duber z Berlina, wywiódł skargę konstytucyjną przeciwko temu orzeczeniu.
Teraz czekamy czy nasza skarga w ogóle zostanie przyjęta do rozpoznania.
Czy mamy jednak czekać z założonymi rękoma? Czy w spokoju mamy patrzeć na to jak niemiecki Sąd pomiata naszym wymiarem sprawiedliwości? Moim zdaniem trzeba ostatecznie powiedzieć: non possumus. Konieczne jest podjęcie działań w ramach procedur przewidzianych Traktatem o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej (dalej „TFUE”).
Służy temu procedura uregulowana w art. 258 TFUE zmierzająca do stwierdzenia naruszenia prawa unijnego. Umożliwia ona Komisji Europejskiej jako „strażnikowi Traktatu” merytoryczny nadzór nad stosowaniem prawa unijnego przez organy i sądy państw członkowskich. Procedura z art. 258 TFUE składa się z dwóch etapów: przedsądowego (wstępnego) i sądowego. W fazie przedsądowej Komisja Europejska, po otrzymaniu informacji o naruszeniu prawa Unii zwraca się do państwa którego sąd (w tym wypadku Federalny Trybunał Sprawiedliwości) dopuścił się uchybienia i wzywa je do zajęcia stanowiska.
Kto może wszcząć takie postępowanie informując Komisję Europejską? Teoretycznie każdy, ale nie żartujmy; tylko autorytet państwa może spowodować, że Komisja Europejska na poważnie zajmie się sprawą. Po wydaniu tzw. uzasadnionej opinii Komisja Europejska może skierować sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (dalej ETS). Po przeprowadzeniu postępowania ETS stwierdza naruszenie prawa unijnego przez państwo członkowskie lub oddala skargę Komisji. Wyrok ETS stwierdzający naruszenie prawa unijnego nie wywiera oczywiście bezpośredniego wpływu na orzeczenie, lecz stanowić może podstawę do wzruszenia prawomocnego orzeczenia sądu np. w nadzwyczajnym trybie zaskarżenia.
Zaznaczyć należy, że w myśl art. 259 TFUE sprawę do ETS może także skierować Polska, która jednak przed wniesieniem sprawy do ETS obowiązana jest poinformować Komisję o naruszeniu prawa europejskiego. Przed Komisja odbędzie się wówczas posiedzenie na którym Polska i Niemcy będą mogły przedstawić argumenty na rzecz ich stanowiska. Pomijając etap przedsądowy, dalsza procedura z art. 259 TFUE odbywa się zgodnie z art. 258 TFUE.
Pragnę więc zaapelować do rządzących- weźcie sprawy w swoje ręce. Traktat o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, który dotychczas służył jako Komisji Europejskiej jako maczuga w walce z naszym rządem może okazać się sprzymierzeńcem w walce z kłamstwami niemieckiej polityki historycznej.
Zresztą, skargę na postanowienie Federalnego Trybunału Sprawiedliwości trzeba złożyć nie tylko w naszym polskim interesie, lecz w interesie całej Wspólnoty Europejskiej. Trzeba pokazać, iż rzekomy prymus integracji europejskiej, Niemcy także mają ciężkie grzechy na sumieniu (według niemieckich mediów RFN jest liderem łamaniu prawa europejskiego i niewdrażania dyrektyw).
Precedensowy charakter sprawy p. Karola Tendery, a także fakt rażącego naruszenia prawa Unii przez Federalny Trybunał Sprawiedliwości wymaga zwrócenia się przez Polskę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w trybie art. 259 TFUE. Należy pamiętać, że orzeczenie Federalnego Trybunału Sprawiedliwości ma znaczenie nie tylko dla indywidualnej sytuacji p. Karola Tendery. Jak wspomniał dr Zachariasiewicz, orzeczenie to stawia pod znakiem zapytania prawidłowe funkcjonowanie europejskiego systemu uznawania orzeczeń sądowych. Stąd, podjęcie działań w trybie 259 TFUE podyktowane jest także dbałością o stabilność całego europejskiego systemu prawnego.
r. pr. Lech Obara