Nowe spojrzenie na „polskie obozy”… A co, gdy odejdą nasi stuletni byli więźniowie KL? Dobrego imienia naszej ojczyzny, oskarżanej na świecie o zorganizowanie podczas II wojny światowej „polskich obozów śmierci”, musi bronić prywatne stowarzyszenie. Na przysłowiowy „chłopski rozum” sprawa wydaje się być oczywista. Ktoś szarga imieniem Polski na arenie międzynarodowej i cóż prostszego, jak udowodnić mu kłamstwo i zażądać by przestał oraz przeprosił. Z różnych względów formalnych okazuje się to jednak być bardzo trudne i skomplikowane. Oto polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych interweniuje z różnym skutkiem, bo nie może pozwać przed sądem niemieckich mediów. Droga dyplomatyczna wydaje się więc być nieskuteczna. A zwroty „polskie obozy zagłady” nadal pojawiają się w mediach. Oburzonym tymi kłamstwami weteranom II wojny światowej pozostaje zatem tylko droga pozwu cywilnego. Zacznijmy od pytania, skąd wziął się zwrot „polskie obozy zagłady”. Polski historyk, dr Leszek Pietrzak, był wieloletnim pracownikiem Urzędu Ochrony Państwa, Instytutu Pamięci Narodowej oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Może dlatego nie brakuje mu odwagi, by poruszać wiele kontrowersyjnych tematów. W swojej serii wydawniczej „Zakazana historia” porusza m.in. kwestię rzekomych „polskich obozów śmierci”. Wg niego ukuli ten termin niemieccy propagandyści związani z nazistowskimi kadrami powojennego wywiadu niemieckiego (Federalna Służba Wywiadowcza – Bundesnachrichtendienst czyli BND). Jego twórcą był […]
